straszne problemy z kupnem sukni w salonie "AGA" w

daniela · Dołączyła: 27 Maj 2009 Posty: 1 Skąd: Opole

Witam,
Chciałam kupić sukienkę na ramiączkach i długo szukałam po salonach aby odpowiednią suknie znaleźć. Pewnego dnia byłam w salonie sukien ślubnych „Aga” w Opolu przy Pl. Piłsudskiego, i przymierzyłam ładną suknie. Akurat byłam sama, ponieważ rodzina jak i koleżanki moje mieszkają daleko od Opola, więc poprosiłam ekspedientkę, aby zrobiła mi komórką zdjęcie. Ekspedientka zmieniając ton zrobiła się wobec mnie agresywna i powiedziała że to nie jest możliwe, więc zapytałam o to aby mi spisała model sukienki, aby mogłam sobie suknie wyszukać w Internecie ( w każdym innym salonie nie sprawiało to żadnego problemu, a byłam w Berlinie, w Katowicach itd.), powiedziała że sukienka nie ma modelu. Ponieważ zależało mi na sukience a ciężko było mi bez opinii innej osoby zadecydować o zakupie tej sukni, postanowiłam zrobić zdjęcie sukni z ulicy, bo była wystawiona w oknie. Jak ekspedientka widziała, że chce zdjęcie zrobić, przyleciała do okna i krzyczała, że nie można robić zdjęć, więc odeszłam. Mając jedno zdjęcie, przesłałam je mailem do mojej siostry i koleżanki, po konsultacji z nimi stwierdziłam, że chce kupić sukienkę. Parę dni później wybrałam się z koleżanką ponownie do salonu „Aga”, ekspedientka rozpoznała mnie od razu, pytając o moją suknie powiedziano mi, że suknia została sprzedana, dziwiło mnie to, ponieważ suknia była dalej w salonie wystawiona. Stwierdzając z koleżanką, że ewidentnie nie chcą mi sprzedać tej sukni, wysłałam dzień później inną koleżankę, którą ekspedientka nie znała, prosząc ją o to, aby ona dla mnie tą suknie kupiła. Okazało się, że suknia została koleżance bez żadnych problemów sprzedana, a ekspedientka na umowie z głowy umiała wypisać model sukienki. Również się okazało, że zdjęcie sukni było wystawione na stronie Justin Alexander jak i na stronie salonu. Jak moja koleżanka wyszła z sukienką z salonu, weszłam ja do salonu i zapytałam, dlaczego nie chcieli mi sprzedać tej sukni, ekspedientka powiedziała, że przecież poinformowała mnie o tym, że suknia została sprzedana, a klientka ją przed chwilą odebrała. Powiedziałam jej, że ta klientka to moja koleżanka, która kupiła sukienkę dla mnie więc suknia nie mogła być jeszcze sprzedana w tym dniu jak o nią pytałam. Więc w końcu przyznała się do tego, że specjalnie nie chcieli sprzedać mi tej sukienki, niby przez to że zrobiłam z ulicy zdjęcie tej sukni. Mówiąc później z właścicielką salonu i to grzecznie, bo myślałam, że się na spokojne z nią jakoś dogadam, wezwała mnie od idiotów i wariatów i stwierdziła, że nie ma mi nic do powiedzenia.
Żeby mnie nikt źle nie zrozumiał, ja to piszę, aby pokazać jak w tym salonie traktują klientki. Ja w końcu też zapłaciłam 3500zł za suknie, więc chyba salonie też zależy na sprzedaży sukni. W końcu chodzi tutaj o suknie ślubną, jak w innych salonach zawsze mnie dobrze traktowali jaki i inne klientki, nawet osobą kupującą obniżyli cenę lub dodali gratis jakieś dodatki, to w tym przypadku nawet muszę sobie na własny koszt dać przeszyć suknię na mój wymiar. Cieszy mnie jedynie to, że ekspedientka jak i właścicielka były nie źle zdziwieni, że przechytrzyłam ich wysyłając moją koleżankę po sukienkę. Jak by mi nie zależało na tej sukience to bym szeroko omijała ten Salon.pozdrawiam